12


listopada

Test akustyczny Bowers & Wilkins Formation Flex

Kluczem do sukcesu nowej technologii jest różnorodność jej zastosowań. Kiedy wypuszczana jest pojedyncza przełomowa innowacja, istnieje większe prawdopodobieństwo jej niepowodzenia niż wtedy, gdy z nową technologią zapoznaje się cały ekosystem. Bo wtedy od razu jest jasny przykład, co można zastosować, gdzie i jak, co sprawdza się w niektórych scenariuszach, a co w innych. Bowers & Wilkins Flex to najnowszy dodatek do gamy bezprzewodowych produktów multi-room Formation, ale nie jest on bez znaczenia. Ten głośnik ma swoją własną niszę.

Multiroom rozpoczął się od małych głośników, które mogły grać jednocześnie w wielu różnych częściach mieszkania lub domu. Dopiero później zaczęły pojawiać się większe, zdolne do dostarczenia odpowiedniego dźwięku - zaczęło się od klasycznych małych głośników, nieco większych od satelity kina domowego. Flex jest w tej kategorii, ale nie pojawił się w ofercie Formacji w momencie premiery, tylko pół roku później.

Wiele myśli i rozważań

Na wypadek gdybyś przegapił nasz artykuł o serii Formation, powiem Ci co jest w niej wyjątkowego. Po pierwsze, firma nie wprowadziła jednego urządzenia, ale całą linię głośników, w której można wybrać głośnik do niemal każdego zadania. Po drugie, wykorzystuje specjalną technologię multiroom, która połączyła w sieć wszystkie jednostki Formation, komunikując się w sposób ciągły za pomocą wielu dedykowanych nadajników i umożliwiając im transmisję z minimalnym opóźnieniem rzędu jednej mikrosekundy pomiędzy systemami audio w tej samej przestrzeni i jednej mikrosekundy pomiędzy różnymi przestrzeniami. Źródła są komunikowane przez osobne nadajniki, dzięki czemu nie dochodzi do zakłóceń i interferencji sygnału audio w obrębie sieci Formation.

Pewnie to świętokradztwo, ale wizualnie Flex przypomina mi bardzo stare głośniki komputerowe, które miałem na początku lat 90. W zasadzie ma to sens: na pierwszy rzut oka to zwykłe czarne kolumny, równoległoboki z zaokrąglonymi żebrami. Ale, jak zwykle, sztuka tkwi w szczegółach.

To tak, jakby błyszcząca tkanina akustyczna, która otacza całą obudowę, była naciągnięta na małe romby, które bardzo lekko wystają przez tkaninę. Sam słup nie jest prostym równoległobokiem: w środku jest nieco grubszy niż na górze i dole. Spód zdobi bladozłota metalowa opaska z nazwą firmy, natomiast na górnej krawędzi, która jest błyszcząca i szklista, znajdują się dotykowe klawisze sterujące. Wszystkie wejścia ukryto we wnęce na spodzie: są tam Ethernet, zasilanie, gniazdo serwisowe i przycisk reset.

Na plus należy zaliczyć zintegrowany zasilacz. Z samych głośników w idealnym zestawieniu wychodzi tylko dość cienki kabel zasilający, więc wyglądają bardzo minimalistycznie. W tej chwili Flex jest dostępny tylko w kolorze czarnym - być może kiedyś pojawi się biały, podobnie jak Wedge i Duo. Ale czarny klosz dodaje minimalizmu również w tym projekcie.

 

 

Dostałem do przetestowania od razu kilka Flexów - jedynych wówczas w kraju, więc były już nieco podstarzałe: dotykał ich każdy, kto był leniwy. Głośniki zdały jednak egzamin z niesfornych rąk: tylko jeden z nich miał ledwo widoczne naciągnięcie tkaniny akustycznej w okolicy szwów, poza tym nie ma żadnych rys, wyszczerbień, wgnieceń i innych rzeczy. Myślę więc, że w warunkach bytowych zachowają swój rynkowy wygląd tak długo, jak będzie to konieczne. Na marginesie powinienem dodać, że jak na swoje rozmiary głośniki są dość ważkie i stabilne, więc nie jest łatwo je upuścić.

Jednak mimo swojej wagi głośniki Flex są skromnych rozmiarów, mają tylko około 21cm wysokości i 12cm średnicy. Posiadają solidną, nie dudniącą obudowę ze specjalnego kompozytu, która tłumi niepożądane wibracje. Ale obudowa pewnie nie jest super smukła, więc oszczędza sporo centymetrów sześciennych z ogólnej objętości. W końcu inżynierowie musieli się mocno napracować, aby zmieścić całą niezbędną elektronikę.

A elektronika jest wystarczająco poważna: w każdym Flexie, oprócz wspomnianego już zasilacza, są dwa 50-watowe wzmacniacze, każdy zasilający swój własny przetwornik - 25-mm wysokotonowy i 10-cm MF/LF. Głośnik wysokotonowy ma podwójną kopułkę, jest akustycznie odsprzęgnięty od obudowy, a membrana średniotonowa wykonana jest z tkanego włókna szklanego. Maskownica jest niezdejmowalna i szczelnie owinięta wokół romby, więc nie da się szturchnąć palcem w głośniki. Na szczęście.

Ale jak się zastanowić, to w zasadzie głośników trzeba dotykać tylko podczas ich ustawiania. Podłącz kabel do gniazdka, wybierz w aplikacji "Add New Device", poczekaj, aż smartfon je wykryje i dotknij logo Formation raz, gdy zostanie o to poproszony przez aplikację. To wszystko, nie musisz już nigdy więcej dotykać Flexa: wszystkie regulacje są w aplikacji.

I dobrze: szklana górna krawędź wygląda ładnie, ale czerpie wielką przyjemność ze zbierania odcisków palców. Flex jest najbardziej uniwersalnym głośnikiem z serii: możesz użyć pojedynczego głośnika, możesz złożyć stereofoniczną parę dwóch, lub podłączyć stereofoniczną parę jako tylne kanały do zestawu soundbar Bar i subwoofer Sub.

Bez smartfona nie ma sensu korzystać z urządzeń serii Formation: cała konfiguracja i sterowanie koncentruje się w urządzeniu. Opcje transmisji obejmują Bluetooth, Roon oraz Apple AirPlay 2 dla posiadaczy urządzeń Apple. Wkrótce pojawi się aktualizacja aplikacji Bowers Home, która pozwoli użytkownikom zalogować się do swoich kont streamingowych Qobuz, Tidal i Deezer i wybierać utwory z poziomu samej aplikacji, niezależnie od systemu operacyjnego smartfona.

Prawie jak dorosły

Podczas testu korzystałem z Roona z domową biblioteką muzyczną pełną hi-freaków, siddich flaków, a nawet nostalgicznych klubowych low-quality (folder "USB flash drive from my youth"), a także ze smartfonem podłączonym przez Bluetooth z utworami w pamięci i dostępnymi w Deezerze. Głośniki obsługują aptX HD, smartfon obsługuje aptX HD - więc czemu nie? Teraz pojawiła się kolejna opcja połączenia w postaci Spotify Connect, ale Spotify jeszcze nie zawitało do naszego kraju (choć obiecano to lada moment), więc poradziliśmy sobie bez niego. W zestawie z głośnikami, przy okazji, jest kod na darmowe korzystanie z Roona przez rok.

Dzisiejsze głośniki, pretendujące do miana multi-room i smart, mają tendencję do upychania jak największej liczby głośników na wszystkich dostępnych powierzchniach, nawet w niewymiarowych obudowach. Ale projektanci Flexa najwyraźniej uznali, że nie należy poświęcać jakości dźwięku na rzecz głośności, więc zaprezentowali klasyczną konfigurację dwudrożną. Takie podejście, w połączeniu z innymi rozwiązaniami inżynierskimi, zaowocowało jedną ciekawą cechą dźwięku: kolumny grają bardzo kierunkowo w poziomie.

Sektor, który każdy głośnik pokrywa dźwiękiem to 20-30°, więc nie jest tak łatwo usłyszeć go z boku. Z dwoma kolumnami Flex warto więc zachować się jak z najbardziej klasyczną parą stereo - słuchać ich z lekkim odwróceniem w swoją stronę. Przy ustawieniu równoległym w odległości około półtora metra oś dźwięku kolumn przecina się w około 3-4 metrach. Tutaj jednak wynikało to z faktu, że stali w dość wolnej przestrzeni: do ściany za nimi było około 80 cm pustki. Jeśli umieścisz je bliżej, dźwięk staje się bardziej rozproszony ze względu na odbicia.

Z drugiej strony ta cecha nieco ogranicza zastosowanie tych głośników w pojedynkę. Pojedynczy Flex w jakimś odległym kącie uzyska dodatkową głośność dzięki odbiciom, ale aby uzyskać najlepszy dźwięk, musisz dokładnie wiedzieć, gdzie głośnik będzie słyszalny - i skierować go we właściwym kierunku.

Flexa słuchałem zarówno pojedynczo, jak i w komplecie. Główną cechą sygnatury dźwiękowej, która od razu rzuca się w uszy, jest brak basu. Tam, gdzie niektóre podobnej wielkości zestawy Lifestyle'a dostarczałyby lekkiego, ale ciągłego szumu lub bum, Flex zapewnia potężne, mocne uderzenie. Dzięki temu wysokie i średnie tony są znacznie jaśniejsze, wyraźniejsze i dokładniejsze.

Na przykład gęsty, epicki refren z najnowszej ścieżki dźwiękowej God of War ginie na tle jasnych, wręcz agresywnych smyczków. Ta sama cecha pozwala głośnikom grać doskonale, inteligentnie przy niskiej głośności. Przy dużej głośności brak basu przy dość dojrzałych górach jest bardziej odczuwalny i aż prosi się o subwoofer (który zresztą jest w linii Formation, nazywa się Sub, i można go podłączyć).

Taki charakter zachowywał się jednak doskonale na nie tak gęstej i nie tak hałaśliwej elektronice jak Madeon czy soundtrack "My Friend Pedro": akustyka grała fajnie i dokładnie, tworząc muzykę tak, że chce się z nią coś zrobić, czyniąc ją soundtrackiem swojego życia. Pseudo-drapane momenty w "Imperium" Madeona są zagrane inteligentnie, nawet starają się być nieco ostre i prowokują do cringe. Ale to jest Bowers & Wilkins, a ich zadaniem jest pokazanie muzyki w taki sposób, że chce się jej słuchać.

Minimalistyczne wokale są dobre, Flex je uwielbia i stara się umieścić je z przodu miksu, aby nadać im tę dodatkową krawędź - można to powiedzieć o wirującym "Brukpocket's Lament" z The Heavy, utworze, który ma w sobie coś z retro. Wykonanie Flexa dało mi w pierwszej chwili nawet wrażenie, że to coś z tych wczesnych dni - tak żywo oddali crunch zakłóceń i towarzyszący mu liryzm wokalu.

Lekko reggae'owe, laidbackowe i relaksujące Beats Antique z radością przerzucały efekty stereo z jednego głośnika na drugi, nie łamiąc schematu i nie cierpiąc na opóźnienia, ale ich melodiom, nawet tym najszybszym, brakowało choć odrobiny szumu, ćwierć sekundy długowieczności.

W efekcie najlepiej z tym charakterem brzmiały minimalistyczne rzeczy wokalne bez nacisku na wiolonczele, miękkie i liryczne R'n'B z lat dziewięćdziesiątych z prostym bitem, coś funky-reggae, lekka elektronika. Tak i hustling, szczerze mówiąc, też, ale nie hard underground czy soczysta psychodela. Wszystko, co z Les Paulem na rytmie lub solo, dałoby się słuchać tylko z subwooferem - ta gitara potrzebuje więcej mięsa, życia i ciepła.

To jest właśnie problem z ciepłem tych głośników. Nie można ich nazwać pozbawionymi życia, ale nie tak łatwo wyciągnąć z nich emocje. Wszystko gra wyraźnie, czasem jakby za bardzo, ale jednocześnie wygładza agresję. Być może to takie mocne hi-fiowe pismo, ale czasem trzeba nie zapominać, że kolumny grają muzykę nie po to, aby ją dokładnie odtworzyć, ale po to, aby sprawić słuchaczowi przyjemność. Na plus należy jednak zaliczyć brak krzykliwości, który dodaje wszystkowiedzącego charakteru.

Muzyka jest bardzo dobrze wyczuwalna i czytelna, pismo jest wystarczająco szczere, bez nadmiernej wigorowości czy wręcz przeciwnie - niechlujstwa. Może z lekkim faworyzowaniem wokali i smyczków, przy czym u Agnieszki Obel wyróżnia się wokal Flexa, a u Hopsina esej z serii "Ill Mind of Hopsin".

Jako para stereo, brakuje im jednak niskich tonów. Dobrze, że można uzupełnić Flexa o subwoofer, ale źle, że jest on niezbędny do uzyskania pełnego obrazu. Jeśli subwoofera nie ma w planach, można zrobić to samo, co w przypadku dorosłej pary stereo - umieścić je blisko ściany, aby podnieść poziom basu. Ta metoda sprawdza się nawet przy takich maleństwach, a oprócz dodania objętości do basu, dodaje też kierunkowości do dźwięku.

Koncentrat Highlife

Gdy odparujemy 20 litrowy garnek bulionu do pół litra, otrzymamy poważny, mocny koncentrat. Formation Flex to koncentrat Bowers & Wilkins. Upakowanie ideologii marki w tak malutką formę, bez obcięcia niektórych dopuszczalnych parametrów, jest praktycznie nierealne. Ale z tymi tolerancjami można żyć - a nawet się nimi cieszyć.

Głośniki mają świetny wygląd i przemyślaną konstrukcję - ukryte wtyczki i zasilanie, niezbyt proste jednostki napędowe, wzmocnienie liniowe, obojętną obudowę i solidny kształt. I grają dobrze - głosy i struny te małe kolumny grają bardzo dojrzale. Ale trzeba je też traktować pod pewnymi względami tak jak dorosłych - zwłaszcza umiejscowienie musi być dobrze przemyślane. Wolna przestrzeń zmienia głośność dźwięku i basy, więc umieść je blisko ściany. Głośniki są tylko na froncie i grają wyłącznie do przodu - o tym też nie zapominajmy.

Ale nigdy wcześniej nie widziałem tak czystego, poważnego, precyzyjnego dźwięku w tak małych kolumnach. Niektórym taka precyzja może wydawać się zbyt chirurgiczna i nawet nie będę się spierać. To nie jest głośnik po prostu zalewający kuchnię jakimś świergotem - to prawdziwe małe hi-fi.

Możliwość zestawienia dwóch Flexów jako pary stereo stawia ten zestaw na równi z biurkowymi głośnikami bezprzewodowymi innych marek. A po ich stronie, oprócz charakterystycznego brzmienia, jest ewoluujący ekosystem, który nawet w początkowym okresie jest już na tyle duży, że w przyszłości stanie się jeszcze bardziej inteligentny i większy.

Mocne strony: przemyślana konstrukcja, dobry wygląd, ekosystem, bardzo dokładne i szczere, dorosłe brzmienie, możliwość pracy w parze stereo (a nawet jako tylne kanały w systemie 5.1).

Słabe strony: wrażliwy na umiejscowienie.

Dane

Głośniki: 1 x MF / woofer 100 mm z membraną z włókna szklanego, 1 x tweeter 25 mm z podwójną kopułką i odsprzężeniem wibracyjnym

Wzmocnienie mocy: 2 x 50 W

Zakres częstotliwości: 50Hz - 28kHz

Opcje połączeń: sieć (RJ45 lub Wi-Fi), USB do obsługi, Bluetooth (aptX HD, AAC, SBC)

Obsługiwane usługi: Apple AirPlay 2, Spotify Connect, Roon Ready

Funkcje: cyfrowe przetwarzanie sygnału (DSP), dynamiczna korekcja dźwięku

Wymiary (WxHxD): 130x215x130 mm

Waga: 2,3 kg

GSMRanking.pl

Rankingi akcesoriów GSM - uchwyty, kable, głośniki, powerbanki, słuchawki i wiele wiele więcej.

O nas

GSMRanking.pl

Rankingi akcesoriów GSM - uchwyty, kable, głośniki, powerbanki, słuchawki i wiele wiele więcej.